Polski "sejmik"
w Kohtla-Järve


Poniewaz nasza gazeta ukazuje sie tylko raz w miesiacu, nie zawsze mozemy informowac naszych czytelników na biezaco o najciekawszych wydarzeniach polonijnych. Jednym z takich, "rewelacyjnych", jak na nasze skromne warunki wydarzen byly niewatpliwie obchody minionego Swieta Odzyskania Niepodleglosci, które mialy miejsce 15 listopada w Kohtla-Järve. Zorganizowal je tamtejszy Zwiazek Polaków ze swym przewodniczacym Wiktorem Kolesnikiem na czele, znaczna czesc trudów organizacyjnych wzial na siebie niestrudzony ojciec Henryk Loska, który do udzialu w uroczystosciach przyciagnal takze zwiazkowo niezorganizowanych czlonków swej parafii. W obchodach udzial wzieli przedstawiciele wladz miejskich Kohtla-Järve, oddzialów ZPE z Narwy i Tallinna oraz innych zaprzyjaznionych zwiazków mniejszosci narodowych. Uroczystosc zaszczycili swa obecnoscia Ambasador Polski w Estonii p. J.Wolasiewicz i Konsul p. W.Ogórek wraz z malzonkami. Na program obchodów zlozyly sie cztery czesci: pierwsza z nich bylo zwiedzanie kosciola w Ahtme, który przez tallinczyków zostal eksprompt ochrzczony jako:

Cud w Ahtme
Bo tez na widok tego nowiutkiego, schludnego kosciólka wraz z harmonizujaca architektonicznie z nim plebania, otoczonych miniaturowym ogródkiem, i to w dodatku jeszcze na tle dosc smetno-szarej codziennosci Kohtla-Järve z przyleglosciami (miejscowosc ta sklada sie przynajmniej z dziesieciu dosc odleglych niekiedy od siebie czesci, bedacymi niedawno jeszcze róznymi wsiami i osiedlami, jak: Järve, Jõhvi, Puru Sompa, Püssi, Viivikonna, Sirgala, Oru, Kiviõli, Kohtla itd.), nieswiadom rzeczy i historii budowy kosciólka wykrzyknac moze: "Toz to prawdziwy cud!". Te wersje cudu podsyca jeszcze nieswiadomie ojciec Loska, zaznaczajac, ze mamy tu wyraznie do czynienia z Opatrznoscia Boza, która sprawila, ze wiele osób bylo wtedy jeszcze w stanie pomóc przy budowie kosciólka. Bo ten cud w Ahtme i inne jeszcze ma imie, a mianowicie: ofiarnosc swych parafian, a czasem nawet i nie parafian i wcale nie Polaków. Ojciec Augustyn wskazuje po kolei na witraz z patronem kosciólka - sw. Franciszkiem przyjmujacym z krzyza cialo Chrystusa, darem, jak mówi, "jednej pani, Ukrainki", stacje Drogi Krzyzowej pedzla p. Teresy Komarowej z Narwy. Wymienia tez nazwiska panów, którzy robili boazerie, ukladali posadzke oraz pan, które podarowaly kosciolowi dywany, obrusy, chodniki, doniczkowe kwiaty, a niekiedy pomagaly i przy ciezkich pracach, np. podgrzewajac zima piasek na budowe. "Niezbadane sa drogi Opatrznosci", wzdycha poboznie ojciec Loska, "niektórym z tych moich parafian zdrowie obecnie juz nie dopisuje i nie mogliby oni teraz wykonywac tak ciezkich prac, ale wtedy z pomoca Boza moglismy budowy dokonczyc!" Ojciec Augustyn zapomina tylko dodac, ze Opatrznosc Boska chyba dobrze wiedziala, co czyni, przysylajac go przed kilku laty z dalekich stron swiata do tego przemyslowego zakatka w pólnocno-wschodniej Estonii. Polacy z Estonii, a szczególnie ci z Kohtla-Järve powinni codziennie odmawiac strzelista antyfone, aby Oko Opatrznosci nie dopatrzylo sie przypadkiem, ze sa na swiecie jeszcze i inne miejsca, domagajace sie niezwlocznie cudów podobnych "cudowi w Kohtla-Järve", które bez obecnosci ojca Loski obejsc sie nie moga.

Msza w intencji Polski oraz wszystkich narodów
W obszernej sali Domu Kultury w Sompa przywital nas chóralny spiew. To przed rozpoczeciem uroczystej mszy spiewano godzinki. Z poczatku zdawalo sie, ze ta kiedys przez naszych ojców i dziadów tak bardzo kochana forma spiewanej modlitwy niezbyt dobrze harmonizuje z typowym wnetrzem z okresu stalinizmu. Jednak widok sceny, na której zaaranzowano oltarz, jej piekna dekoracja z polskim godlem i barwami narodowymi, gremialny spiew w wypelnionej Polakami (i nie tylko Polakami!) sali sprawily, ze samo przez sie podchwytywano znajoma nute; zapomniane, piekne slowa staropolskich tekstów odzywaly w pamieci i cisnely sie na usta, a wzruszenie sciskalo za gardlo. A co dopiero mówic o tym, gdy ojciec Loska w asyscie ojca Hugona wyszedl ze msza, a energiczny i pelen zapalu chór wszedl na scene! Zrobil sie z tego prawie ze Sienkiewicz, bowiem nasz nieoceniony ojciec Augustyn ma juz to do siebie, ze gdy rozlozy szeroko rece, powiedzie wzrokiem znaczaco po tlumie i powie mocno: "Pax vobiscum" , to czy tam zwiazkowiec, czy niezorganizowany, ateista czy katolik, Polak czy jaki inny, wszyscy z przekonaniem odpowiadaja zgodnie "Amen". Tym bardziej, ze dziekowalismy slowem i spiewem nie tylko za odzyskana Polske i Estonie, za wolnosc obu krajów, lecz modlilismy sie równiez w wielu jezykach o pokój miedzy narodami w obu naszych krajach oraz na calym swiecie.

Wystepy artystyczne
i gratulacje

Po przezyciach i wzruszeniach duchowych przyszedl czas na godziwa rozrywke. Paleczke konferansjerska przejal przewodniczacy ZP z Kohtla-Järve p. Wiktor Kolesnik, który wraz z p. Maria Stasilowicz ten "szalowy show" poprowadzil. Ludzie kochani, czego tam nie bylo! Sam program skladal sie z 21 punktów i jego dokladne przestudiowanie zajelo dobre 10 minut. Opisac tego zadne póro nie zdola. Tam po prostu trzeba bylo byc - to trzeba bylo obejrzec! Mozemy tylko wymienic numery, które najbardziej utkwily nam w pamieci. A wiec jako punkt 2 programu - polonez w wykonaniu dzieciecego zespolu p. Stanislawa Biecia, punkt 9: "Kankan" wykonany z szalonym wdziekiem i werwa przez dziewczynki z tegoz zespolu, przy czym serca publicznosci podbil maly solista we fraku i cylindrze, który zgubil w tancu lakierek i wcale sie tym nie przejal. Zespól wokalny pan z Narwy pod batuta p. Julii Worobjowej, o którym pisalismy w jednym z poprzednich numerów naszej gazety, wystepowal pod punktem 6 i porywal do wspólnego spiewu. Spiewal równiez chór z Kohtla-Järve i zespól dzieciecy p. Walerego Dralowa, recytowano poezje patriotyczna - bardzo spodobal sie nam wiersz "Orzel Bialy" w wykonaniu Witalika Tulko. Ze slowami powitania i gratulacjami wystapil Ambasador Wolasiewicz, równiez inne delegacje skladaly gospodarzom zyczenia, kwiaty i upominki z okazji Swieta. Z bardzo oryginalnymi, bo czesciowo spiewanymi zyczeniami wystapila przedstawicielka Zwiazku Bialorusinów. Zaspiewala ona stara, bialoruska dumke ludowa, mówiaca o historycznych zwiazkach Bialorusi z Rzeczpospolita. No bo rzeczywiscie, chyba nie musimy przy kazdej okazji odgrzebywac wzajemnych pretensji, które nas kiedys dzielily. Przynajmniej od swieta mozemy przeciez powspominac sobie i te wspaniale dzieje, które nas przez tyleset lat jak najscislej laczyly. W przerwie mozna bylo pokrzepic cialo u obficie zastawionego stolu. W programie ta czesc uroczystosci figurowala pod punktem 11 jako:

Herbata
Chyba tylko ze zbednej skromnosci tak to przyjecie nazwano, bo goscie z Tallinna i Narwy szeptali miedzy soba, ze Polonia z Kohtla-Järve pewnie ze trzy dni nie spala i nie odpoczywala, tylko warzyla bigos, piekla ciasta i chrusciki i kroila salatki. Stól byl imponujacy. Nikt sie specjalnie o konwenanse nie troszczyl, jadlo sie szczerze i od serca. A kto chcial, to i wypil. Jednym slowem: staropolska herbata - czym chata bogata!
Zamiast strzemiennego - Hymn Narodowy
Przyjecie trwalo, a równoczesnie mozna bylo posluchac muzyki Chopina, dalszych recytacji oraz przylaczyc sie do wspólnych spiewów. Jednak godzina zrobila sie pózna, a droga czekala daleka i goscie z Tallinna musieli sie z rodakami z Kohtla-Järve pozegnac. A jako ze w tej przemyslowej miejscowosci konia nie uswiadczysz i trudno bylo krzyknac: "strzemiennego!", wiec gospodarze zawolali o Hymn Narodowy, bez którego nie chcieli dyplomacji i innych gosci do domu odpuscic. Stanal wiec ten "sejmik" zgodnym kolem i odspiewal Mazurka. A przy kazdej kadencji nieco inaczej on brzmial niz to dzisiaj w Polsce w modzie - chyba tak troche na kresowa nute. A jako ze tych z kresów na tym zgromadzeniu wiecej bylo, wiec wszyscysmy nolens-volens na ich nute spiewali. I w ogóle, kto im teraz w "sejmikowaniu" dorówna?!

Do spisu tresci